Gdybyśmy tylko byli bardziej osobno,
może moglibyśmy zostać razem”
Douglas Woodhouse (1)
Przyciąganie i odpychanie, to najbardziej podstawowy konflikt w przyrodzie (cała przyroda pulsuje, kurczy się i rozkurcza, atomy zbliżają się i oddalają). Mam wrażenie, że współcześnie ta właśnie dynamika relacji międzyludzkich, najczęściej zagląda do gabinetów terapeutycznych. W szerszym kontekście problem ten dotyka nie tylko par, ale wszelkich relacji międzyludzkich, jednak siły i napięcia w związkach miłosnych są bardziej intensywne, bo zwykle dotykają naszych wczesnych relacji z opiekunami. Z czego zatem wynikają takie zjawiska w związkach, gdzie trudność stanowi zarówno zbliżenie się, jak też oddalenie?
Podstawowy dylemat ludzki: jak być razem i pozostać odrębnym?
Przyglądając się rozwojowi współczesnych relacji, można zaobserwować pewną prawidłowość. Do niedawna obowiązywał model związku „gdzie dwoje staje się jednym”, inaczej mówiąc związek fuzyjny (1+1=1). Obecnie ustępuje on modelowi relacyjnemu, gdzie równanie miedzy partnerami zbliżone jest bardziej do realności (1+1=2) i oznacza połączenie dwóch osób, które nadal pozostają odrębne. Model fuzyjny był niezbędny w czasach, gdy zabezpieczał przetrwanie gatunku ludzkiego, czy przetrwanie na poziomie biologicznym. W modelu fuzyjnym nie mogło być jednak połączenia, ponieważ brakowało ruchu w relacji, nie było przestrzeni na różnice, a co za tym idzie na żywotność.
To, co zmieniło się dzisiaj, przypomina inny rodzaj skrajności. Właściwie w formalnym sensie, każdy jest zdolny do przetrwania w wersji single, samodzielnej. Przynajmniej pod względem ekonomicznym. Pozornie kojarzy się to z wolnością, czy niezależnością, często jednak stanowi skrajną formę samotności i niemożności zbliżenia się do innych. Żeby być niezależnym, trzeba być podłączonym, związanym z kimś, inaczej jest to po prostu izolacja.
Te osoby, które zdecydują się wejść w związek partnerski, dzielą ze sobą dwa niebezpieczeństwa w relacji:
Lęk przed nadmiernym zlaniem się, utratą odrębności (częściej mężczyźni)
Lęk przed izolacją (częściej kobiety)
Taniec zbliżania – oddalania (odrębności i połączenia) – trwa przez całe życie, co z pewnością jest bardzo ekscytujące, jednocześnie grozi ryzykiem minięcia się. Pary stykają się z dylematem: jak być blisko i zachować odrębność z jednej strony: mam ją/jego, ale tracę siebie, czy też mam siebie, wyodrębniam siebie, ale tracę ją/jego. Trudne to dylematy do rozstrzygnięcia. Z jednej strony istnieje silne pragnienie bycia blisko. Pragnienie to, jako dążenie do bycia w związku, rozbija się o granice między silną potrzebą a rzeczywistością: „…pragnienia dążą do halucynowania swych obiektów, co oznacza, że czerpią satysfakcję z obiektów niemających nic wspólnego z rzeczywistością” (2). Oznacza to początkowe tworzenie pewnej iluzji na temat wybranej osoby, z którą wchodzi się w związek. Z tego powodu początkowy etap relacji partnerskiej bardziej koncentruje się na szukaniu podobieństw i z zadowoleniem by przy nich trwał.
Stabilna niestabilność
Z jakiegoś powodu jednak, i to zdaje się jest znak naszych czasów, przejście do kolejnej fazy relacji, gdzie mogą wyodrębnić się różnice i dwie osoby ze swoimi potrzebami, cechami charakteru, rodzi duży lęk. Być może wiąże się to właśnie z niepewnością, jaką niesie za sobą możliwość szybkiego rozłączenia się, rozstania. Dzisiaj tu, jutro tam. Niepewnością związaną z brakiem stałości. Do tego nakłada się płynność rzeczywistości, pomieszanie znaczeń, chaos wartości i sensów. Z jednej strony ogrom możliwości, z drugiej brak oparcia w sobie i stabilnej samoocenie. Brak zakorzenienia w świecie, bliskich ludziach, którzy pełniliby rolę „stada”, nie sprzyja mocnemu staniu na ziemi, jak więc odważyć się na różnice, które prowadzą do kłótni?
„Każda kłótnia z mężem/żoną, dla mnie oznaczała już rozwód” – słyszę od klientów.
Żeby móc śmiało wyrażać swoją odmienność, prawo do innych niż partner potrzeb, niezbędny jest elementarny poziom bezpieczeństwa i zaufania. Inaczej mówiąc, potrzebne jest silne stanie na własnych nogach, albo oparcie w sobie, ugruntowanie. Wtedy konflikt może być rozwojowy i stwarzać przestrzeń dla odmienności, a w dalszym etapie do bliskości. Bliskość wiąże się z intymnością, czyli takim poczuciem bezpieczeństwa w kontakcie z drugą osobą, gdzie