Wygnanie i królestwo | Terapia osób narcystycznych

falka1

Jeśli przez chwilę zastanowić się jak w potocznym rozumieniu postrzega się osobę narcystyczną, czy tzw. narcyza, z pewnością przyjdą nam do głowy takie określenia jak: pewny siebie, dumny, przekonany o swojej wyjątkowości i nadzwyczajności, zakochany w sobie. Czy w rzeczywistości osoby narcystyczne to właśnie te pewne siebie? Czy jednak to mit?

 

Mogę wszystko, tylko po co? Mit o narcyzmie.

Na przestrzeni ostatnich 60 lat, obserwujemy duże zmiany w postrzeganiu życia psychicznego. Wraz z ustaniem niepokojów II wojny światowej, subiektywność i podmiotowość, przyjęły zaszczytne miejsce w stosunku do wcześniejszej gloryfikacji wspólnotowości i przywiązania do prawd przodków. Na poziomie więzi międzyludzkich, wpłynęło to na zmianę podstawowego modelu relacji. Promowane jest spełnienie potencjału jednostki (Ja), jej możliwości i potrzeb, w miejsce interesu społecznego (My). Najprościej można to określić jako narodziny kultury sukcesu. Brzmi to jednak dość przewrotnie, w kontekście faktu, że coraz silniej rozwija się psychoterapia jako antidotum na wyindywidualizowany i pełen możliwości świat współczesny. To fakt, możemy wiele osiągnąć, a każdy jest wyjątkowym, niepowtarzalnym bytem. Czemu tylko coraz bardziej samotnym i nieszczęśliwym? Mogę wszystko, ale po co? Osiągam wiele, ale nie czuję ani satysfakcji ani obiecanego szczęścia czy spełnienia. Jestem tak bardzo wyjątkowy, że od innych ludzi dzielą mnie odległości lat świetlnych. Wreszcie jestem wolny, w świecie bez wyraźnych zasad, ale co z tego?

 

W ten sposób mit o Narcyzie, który zgodnie ze starożytną legendą zakochał się we własnym odbiciu, a następnie utonął w pragnieniu i tęsknocie zbliżenia się do swojego niezmąconego oblicza, przekształca się w „mit o narcyzmie”. Mit o narcyzmie, dotyczy powszechnie panującego poglądu, że osoba narcystyczna to właśnie ta pewna siebie, przekonana o własnej wyjątkowości, niepowtarzalności, mocy. Narcyz intensywnie inwestuje we własny wizerunek, począwszy od zdrowia, odżywiania, sportu, po emocjonalny fitness w gabinetach coachów i czasem psychoterapeutów. Niezgoda na śmiertelność, słabość, przeciętność. Niezgoda na zwyczajność, brak osiągnięć, na spokojne życie – oto współczesne charakterystyki narcyzmu. W czym jest to mit? A no w tym, że w rzeczywistości im więcej takiej inwestycji w zewnętrzny obraz siebie, tym bardziej niepewny siebie człowiek. To właśnie stanowi „mit o narcyzmie”: pozorna i fasadowa pewność siebie, skrywająca kruche i pozbawione więzi ego. Przyjrzyjmy się zatem bliżej temu, co określane jest w diagnostyce psychoterapeutycznej jako struktura narcystyczna, czy orientacja narcystyczna.

 

Narcyz w gabinecie psychoterapeuty

Kiedy narcyz trafia do gabinetu psychoterapeuty? Najczęściej wtedy, gdy coś z jego precyzyjnie budowanej fasady zaczyna pękać, coś się w życiu zaczyna psuć, np. traci stanowisko lub ma trudność z osiągnięciem swoich celów. Najczęstszą prośbą wobec terapeuty jest: „coś się zepsuło we mnie, proszę Cię, napraw mnie, pomóż mi przywrócić spokój, sprawność, siłę, moc”. Rzadko zwraca się z problemem dotyczącym relacji, samotności czy braku bliskości z innymi ludźmi. Trudno mu uznać siebie za osobę potrzebującą pomocy, zależną, czy tzw. pacjenta. Zagraża to jego wątłemu poczuciu własnej wartości. Poza tym nie może zaufać, że terapeuta (czy inny człowiek) go nie wykorzysta czy nie upokorzy, gdy odkryje jego słabość. Częściej narcyz będzie zgłaszał problemy w obszarze poczucia własnej wartości. Jeśli już dotknął go lęk przed utratą własnego wizerunku, to zna też cierpienie z tym związane. Oznacza to wieczną, tlącą się pod spodem niepewność, czy rzeczywiście jestem taki wspaniały, za jakiego inni mnie uważają? Poczucie własnej wartości narcyza najczęściej nabudowane jest na zewnętrznych ocenach i oczekiwaniach, jakie od dziecka miał on spełniać wobec świata. Stąd zwykle pod płaszczem dumy, skrywany jest wstyd i niepewność co do własnej wartości. Jest to w pewien sposób dramat narcyzmu. Człowiek nie wie kim jest, ani jaki jest, wie natomiast jaki ma być. Tutaj warto przejść do genezy narcyzmu, czyli w jaki właściwie sposób rodzi się ta struktura?

 

Narodziny Narcyza

Osobowość rozwija się w odpowiedzi na początkowe warunki środowiska opiekuńczego, które dziecko spotyka pojawiając się na świecie. Trudności psychiczne, które człowiek dorosły prezentuje, mogą wydawać się bezsensowne z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora. Możemy być jednak pewni, że na jakimś etapie życia tego człowieka, były one niezbędne i adaptacyjne. Osobowość narcystyczna, rodzi się w odpowiedzi na taki komunikat rodziców, który można upraszczając ująć następująco: „bądź taki, jaki my chcemy, żebyś był, możesz dużo więcej niż Ci się wydaje, jesteś silny, masz wielkie możliwości, możesz wiele osiągnąć, podziwiamy Cię i zachwycamy się Tobą, nie może Ci się nie udać”. By nie stracić miłości i błysku zadowolenia w oczach rodziców, dziecko nauczyło się spełniać te oczekiwania. To tak jakby dziecko zostało wyposażone w skrzydła, ale zabrakło mu korzeni, oparcia w rzeczywistości, realnej samoocenie i swoim ciele.

Co w tym złego – można zapytać, że rodzic wspiera swoje dziecko w osiągnięciach? A no właśnie nic. Pod warunkiem, że rodzic ten również ma gotowość, żeby zobaczyć i przyjąć swoje dziecko jako słabe, potrzebujące, zależne, nieporadne, mylące się. Gotowość by pozwolić dziecku być dzieckiem. Reagować na porażki taką samą aprobatą, jaką rodzi sukces dziecka. Oto i cała filozofia narcyzmu rozumianego, jako styl charakteru. Mówi się tutaj o tzw. „fałszywym self” dziecka, które powstaje w odpowiedzi na oczekiwania otoczenia, by właśnie było „jakieś” (sprawne, mądre, urocze, zdolne, błyskotliwe, radzące sobie). Natomiast mało miejsca poświęca się opiece „słabościami” dziecka, czy jego porażkom. Cytat Alice Miler obrazuje tą sytuację dość dobrze:

„Co by się stało, gdybym pojawiła się przed wami zła, brzydka, gniewna, zazdrosna, zagubiona? Co stałoby się z waszą miłością? A przecież taka również byłam? Czy oznacza to, że kochaliście nie mnie, lecz jedynie to, co widzieliście? Porządne, godne zaufania, wrażliwe, pełne zrozumienia, wygodne dziecko, które w gruncie rzeczy było zupełnie kim innym? Co stało się z moim dzieciństwem? Czy nie okradziono mnie z niego? Nie ma już powrotu. Nigdy już tego nie nadrobię. Zawsze byłam tylko małą dorosłą. A moje zdolności – czyż nie wykorzystano ich niegodnie?”

 

Na terapię narcyz zgłasza się najczęściej, gdy któraś ze sfer zaczyna przejawiać trudności. W związku z tym, zaczynają na wierzch wychodzić uczucia, które były pierwotnie odrzucone przez otoczenie, a następnie marginalizowane przez niego samego. Często to właśnie te niewygodne, nieprzystosowane uczucia, jak zazdrość, zawiść, smutek, wstyd, niemoc, wściekłość.

 

Sam wśród ludzi

Narcyz ma trudność w budowaniu relacji zależności i bliskości (będę blisko, to utracę kontrolę i niezależność). Oznacza to, że trudno mu/jej tworzyć wspólnotę, gdzie można powiedzieć „my”, w miejsce „ja”. Zaprzeczając tym potrzebom pozostaje samotny, choć często otoczony ludźmi. Inni ludzie nie są godni zaufania, mogą go wykorzystać bądź upokorzyć. Dlatego będzie za wszelką cenę unikał bliskości, kontrolując swoje otoczenie i prezentując na zewnątrz wielkościowość i dominację.

 

To właśnie jest „mitem o narcyzmie”. Rzeczywiście osoby te mogą odnosić wiele sukcesów w życiu zawodowym, prezentować się atrakcyjnie, budzić szacunek osiągnięciami. Łatwiej je jednak podziwiać, niż z nimi być. Poczucie wartości narcyza stale wymaga dokarmiania uznaniem z zewnątrz. Jest to jedynie nagrodą pocieszenia, gdyż narcyz nie przeżywa takiego stanu, jak satysfakcja z własnych osiągnięć, szczęście, zadowolenie. „Ja to za mało”, więc trzeba osiągnąć więcej. Nie ważne jakim kosztem. Niezgoda na zwyczajność, oznacza również zaprzeczenie słabościom ciała, takim jak choroba, niewydolność. Wiąże się to z przekraczaniem własnych ograniczeń, intensywnym trybem życia, nie pozwalania sobie na odpoczynek i słabość. Cierpiąc na przymus osiągnięć, nagina swoje możliwości, a świat współczesny okazuje się w tej kwestii łaskawy i „wspierający”. Napoje energetyzujące dodadzą skrzydeł, joga ukoi zszargane nerwy. Zdrowe odżywianie podtrzyma pozytywne myślenie o sobie oraz złudzenie, że wszystko jest pod kontrolą. W razie chwilowej niesprawności w realizowaniu celów, „pod ręką” jest coach. Nie mam nic przeciwko jodze, ani coachingowi, chcę tylko podkreślić, że osoba narcystyczna będzie często korzystała z dostępnej oferty rynkowej, żeby wzmocnić się i zaprzeczyć naturalnej potrzebie wypoczynku, wycofania się, odpuszczenia i rezygnacji. Niestety zapotrzebowanie na ludzi zdolnych do nieludzkich wyczynów jest coraz większe.

 

Wygnanie i królestwo

Ważną trudnością, z jaką zmaga się na co dzień osoba narcystyczna jest mechanizm idealizacji i dewaluacji. Początkowo narcyz wchodzi w relację z innymi osobami (szkołą, pracą, pasją) widząc wyłącznie jej doskonałości i zalety. Stopniowo, jak to w życiu, rzeczywistość pokazuje niedoskonałości, szramy, zarysowania. Okazuje się nieidealna po prostu! Ten moment jest szczególnie trudny w przeżyciu osoby narcystycznej. Nie jest w stanie zaakceptować faktu, że ma również ciemne strony, czy strony słabe. Nie będzie również potrafiła przyjąć tego w świecie zewnętrznym. Im wyżej coś było wynoszone na piedestał, tym dotkliwszy będzie upadek. Takie wygnanie i królestwo. Z tych samych powodów tak trudno przyjąć narcyzowi zewnętrzną krytykę.

 

Cele terapeutyczne

Rana emocjonalna narcyza, polega głównie na tym, że jego opiekunowie nie widzieli w nim zwyczajnej istoty ludzkiej, która ma swoje możliwości i ograniczenia. Praca terapeutyczna będzie polegała na zintegrowaniu tych dwóch biegunowości. Mówiąc prościej chodzi o to, żeby terapeuta zobaczył w kliencie istotę ludzką z jej słabościami, uszanował je i pomógł przyjąć siebie z szacunkiem, bez zaprzeczenia i upokorzenia. Oznacza to również, że terapeuta nie może wpaść w pułapkę własnej omnipotencji i doskonałości. Dobrze, by prezentował postawę bliską „niewiedzenia”, otwartości, bycia dalekim od ideału. Pułapką terapeutyczną będzie tu „wiedza”, jaki klient ma być, czy jak ma się stać „lepszą wersją siebie”. Jednocześnie ważne, żeby klient nie zbudował ponownie swojej wielkościowości w oparciu jedynie o możliwości i zdolność do samorealizacji (mogę wszystko). Ponieważ osoby narcystyczne w dzieciństwie doświadczyły nieadekwatnego nadania im znaczenia przez opiekunów, trudno im zaufać, że świat jest zdolny do zapewnienia im bezpieczeństwa i pomieszczenia ich. Role w rodzinie narcyza były odwrócone. Tam, gdzie powinna być zachowana hierarchia rodzic – dziecko, było zbyt dużo symetryczności, oddania władzy. Dziecko w ten sposób traci poczucie bezpieczeństwa, ma nadmiarowe poczucie mocy i wpływu, co nie jest adekwatne do rzeczywistości. Ważne, więc, żeby terapeuta nie powtórzył tej rany poprzez swoją nadmierną postawę symetryczną. Granice, czy jakiś rodzaj normy społecznej, chociażby tej w ramach kontraktu terapeutycznego, będą leczące. Choć często osoba narcystyczna może nie chcieć ich przyjąć, domagając się wyjątkowego traktowania.

 

Narcyz w terapii, będzie zapraszał terapeutę, do podobnie przedmiotowego traktowania, w jaki on sam traktuje siebie. Czyli skoro coś we mnie nie działa tak jak wcześniej, zepsuło się – „napraw mnie drogi terapeuto”. W tym też zawiera się dramat i cierpienie osoby narcystycznej. On czy ona bardzo potrzebuje pomocy, ale nie umie jej przyjąć. Droga do odkrywania siebie prawdziwego jest bolesna, przebiega przez doświadczenie depresyjne. Depresja jest tu szansą na zbudowanie autentycznego siebie z wewnętrznym źródłem wartości. Nie bez powodu mówi się, że narcyz kończy terapię dużo smutniejszy, ale za to bliżej ludzi. Droga do „zdrowienia” narcyza będzie też powrotem do swojego ciała, czucia, zwiększenia kontaktu z samym sobą, co nieraz okazuje się bolesne.

 

Zadaniem terapeuty będzie więc pomoc w zwiększeniu empatii wobec siebie i innych, dostrzeganiu piękna w swoim ograniczonym i śmiertelnym ciele, zdolności do poddawania się kontaktowi z innymi ludźmi, przyjmowaniu zależności i przejawów swojej dziecięcej części bez skrępowania. Wreszcie zwieńczeniem pracy terapeutycznej narcyza będzie porzucenie marzenia o wspaniałości, przyjęcie swojej zwyczajności wśród innych zwyczajnych – niezwyczajnych ludzi.

 

 

Literatura:

  1. Miller, A. (1995) Dramat udanego dziecka. Warszawa: Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza
  2. Johnson, S. (1993) Humanizowanie narcystycznego stylu. Warszawa: Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza
  3. Salonia, G. (2013) From the Greatness of the Image to the Fullness of Contact. Thoughts on Gestalt Therapy and Narcisstic Experience, W: Francesetti, G., Gecele, M., Roubal, J. (red.) Gestalt Therapy in Clinical Practise. From Psychopathology to the Aesthetics of Contact, EAGT

Anna Bal – Psycholog, certyfikowana psychoterapeutka humanistyczno – egzystencjalna (Gestalt), pracuje w Warszawie prowadząc psychoterapię indywidualną oraz par. Umiejętności terapeutyczne szkoliła w Moskiewskim Instytucie Psychoterapii Gestalt (w Odessie i Kaliningradzie) oraz Instytucie Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Prowadzi terapię również w języku rosyjskim (annabal.pl).