"Głęboko nabrałam powietrza w płuca i
wsłuchiwałam się w
znajomy rytm mojego serca.
Je-stem, je-stem, je-stem."Sylvia Plath, Szklany Klosz
Oddychać. Podobno czasem tylko tyle – wystarczy. Dziś refleksje wokół życia i śmierci, czyli podróż w samo sedno ludzkiej egzystencji. Jaki jest sens życia, wobec świadomości śmierci? Jakkolwiek patetycznie to nie brzmi, niezwykle trudno człowiekowi pomieścić te dwie życiowe skrajności. Tym właśnie według mnie zajmuje się psychoterapia egzystencjalna. Kieruje nas do samej esencji istnienia. Skoro jestem, mogę również nie być. Skoro żyję, umrę również. Oddychać...!
Pytanie w jaki sposób się w tym odnaleźć? W Gestalcie rozwijamy świadomość samego siebie. Właściwie wartością jest tutaj uczciwość wobec realności i nieuchronności naszej życiowej sytuacji. Za każdym razem jednak, gdy stykam się ze śmiercią, pojawia się we mnie refleksja o naszej niezwykłej zdolności, do wychodzenia poza tę świadomość właśnie. Życie mimo świadomości śmierci, a może nawet dzięki niej. Taki nasz ludzki paradoks.
Irvin Yalom (lat 83- co ważne), jeden z czołowych przedstawicieli nurtu egzystencjalnego w psychoterapii, na swoim Fanpage'u umieszcza zdjęcia z wakacji otoczony wielopokoleniową rodziną. Jasny przekaz. Może w tym tkwi odpowiedź.
Z kolei podczas konferencji Barwy Gestaltu w Krakowie w 2014 roku, Yalom przemawiał przez skype'a do młodych terapeutów, m.in. na temat oswajania życia i śmierci. Inspirujące było przesłanie, że lęk przed śmiercią, w rzeczywistości jest lękiem przed życiem. Innymi słowy im bardziej nieprzeżyte życie, im więcej straconych szans i goryczy niespełnienia, tym bardziej obawiamy się śmierci. W obliczu takiego założenia, ciekawie prezentuje się przykład z badań, prowadzonych na temat przeżywania żałoby po bliskim zmarłym. Okazuje się, że paradoksalnie im trudniejsze, bardziej skonfliktowane i niejasne były relacje za życia, tym bardziej i dotkliwiej przeżywamy stratę po śmierci tej osoby. Niedomknięte sytuacje ciągną się za nami w postaci bólu żałoby. Natomiast osoby, które w relacji wysyciły wszystkie barwy i odcienie z nią związane, z większą pokorą i pogodą ducha przyjmują czyjąś śmierć. Daje do myślenia.
„Niektórzy tak bardzo się boją śmierci, że rezygnują z życia”
Nie wydaje mi się, że można się śmierci nie bać. Ja się boję. Ważne chyba, żeby ten lęk sam w sobie nie przesłaniał życia, ani też śmierci nie zaprzeczał. „Niektórzy tak bardzo się boją śmierci, że rezygnują z życia”- pisze Yalom w „Mama i sens życia”. Z kolei mam taką obserwację, że współczesny świat niespecjalnie lubi temat śmierci, tak jakby nie potrafił się w nim odnaleźć. Zabawne, że z roku na rok projekt zniczy na Wszystkich Świętych przybiera coraz to bardziej wymyślną formę, bardziej kolorową, fikuśną, opakowaną, krzykliwą. Wszystko jakby mówiło, że śmierci nie ma. „Happy Halloween”...
Wolność vs. odpowiedzialność
Coraz mniej w nas oswojenia z naturalnym biegiem przyrody, rytmem życia. Coraz bardziej boimy się żyć. Zanik wielopokoleniowości pozbawił nas możliwości obserwowania cyklu życia. Kult młodości i sukcesu odrzucił starość i śmiertelność jako nieszczególnie estetyczne. Czasem mam wrażenie, że osławione w praktyce terapeutycznej „tu i teraz” ulega wypaczeniu, na rzecz zredukowania rzeczywistości do wartości hedonistycznych, odrzucających wszelką niewygodę istnienia. Jest tylko „tu i teraz”. Można to potraktować jako zawołanie do korzystania z życia, bo skoro jest tylko to, co teraz, to nie mamy nic do stracenia. Tylko aktualne doświadczenie ma sens. Jest to wizja zbuntowanego dziecka, odrzucającego wszelkie reguły istnienia, w tym śmiertelność. W skrajnej formie przybiera to karykaturę, „YOLO” <You only live once>, czyli takie wezwanie do działania, które ma na celu wycisnąć wszystkie soki z człowieka, żeby żył sprawnie, mocno i z sukcesem. Mam wrażenie, że wbrew pozorom mało ma to wspólnego z doświadczaniem siebie i swojego życia. Jest przeciwieństwem innego, nieaktualnego już wezwania do działania: <Żyj szybko, kochaj mocno i umieraj młodo> . Dlaczego przeciwieństwem? Choć oba zdania: „żyje się tylko raz” oraz „żyj szybko kochaj mocno i umieraj młodo”, są zaproszeniem do życia, co popieram, to mam poczucie, że współcześnie niosą one za sobą bardzo różne przesłania. W tym drugim cytacie jest jakaś esencja życia, zaproszenie do doświadczania życia w jego intensywności, ze wskazaniem, że skończy się to śmiercią rzecz jasna. Ograniczenia są natomiast niedzisiejsze. Jeśli „preferujesz życie typu YOLO”, możesz sobie ustalić, że na przykład urodziny obchodzisz 2 razy w roku, bo właściwie kto Ci zabroni?
„Tu i teraz” może więc być wyrazem odrzucenia wszelkich ograniczeń, w znaczeniu ”raz się żyje”. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, że można faktycznie przyjąć swoje życie w „tu i teraz”, wycinając z tego tortu tylko fragment rzeczywistości związany z wolnością. W innym znaczeniu „tu i teraz” nabiera posmaku życia tylko w perspektywie całości, czyli również śmierci, skończoności. Choć różnica jest subtelna, to drugie znaczenie „tu i teraz” umożliwia skorzystanie z innej kategorii egzystencjalnej, która oprócz wolności, zaprasza do odpowiedzialności.
Choć próbuję tutaj rozdzielić w jakiś sposób te dwa punkty widzenia: dzisiejszy i niedzisiejszy, hedonistyczny i tragiczny (lub egzystencjalny), to nie chcę jednoznacznie krytykować rzeczywistości, z jej współczesnymi tendencjami. Choć sama nie preferuję życia typu YOLO, to w taki czy inny sposób, pomijanie tematu śmierci, można wytłumaczyć jako naturalny poniekąd proces rozwoju kultury. Skoro mamy takie możliwości, w postaci zakrycia, ukrycia śmierci, chorób, starości, to z nich korzystamy. Chwytamy się wszystkiego, co lęk przed śmiercią złagodzi. Trudno się temu dziwić. Intencja życia zawsze zmierza do zmniejszenia niepokoju, wszelkimi dostępnymi sposobami.
Na koniec, wspomnę o pocieszeniu, jakie spłynęło ostatnio do mnie ze świata poważnych finansów: Podobno świat zachodni i ludzie młodzi, coraz częściej odmawiają zaciągania wielkich kredytów, czy też korzystania z usług doradców finansowych. Odmawiają, bo mają w głębokim poważaniu zarabianie wielkich pieniędzy. Chcą żyć.
Więc żyjmy się, jest później niż się wydaje.
Anna Bal – psycholog, certyfikowana psychoterapeutka humanistyczno – egzystencjalna (Gestalt), pracuje w Warszawie prowadząc psychoterapię indywidualną oraz par. Umiejętności terapeutyczne szkoliła w Moskiewskim Instytucie Psychoterapii Gestalt (w Odessie i Kaliningradzie) oraz Instytucie Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Prowadzi terapię również w języku rosyjskim. (annabal.pl)