W ciągu ostatnich 3 lat, m.in. w trakcie ogólnopolskiej akcji psychoedukacyjnej „RE:akcja w depresji”, miałyśmy możliwość spotkać się z wieloma parami, w życiu których doświadczenie depresyjne było obecne i które zgłosiły się do nas, żeby popracować nad swoją relacją.
Ponieważ prowadzenie warsztatów z parami doświadczającymi depresji było dla nas poruszające i inspirujące, chcemy podzielić się wnioskami i refleksjami, które w oparciu o tę praktykę powstały.
Depresja jako niemożność sięgnięcia po relację
Punktem wyjścia dla pracy z parami było relacyjne rozumienie depresji, oznaczające, że unikamy etykietowania „chory”/„zdrowy”, a przyglądamy się relacji w sposób horyzontalny, tak jakby to relacja dwojga osób miała depresję. Inspiracją takiego założenia na temat depresji były dwa kierunki: ujęcie humanistyczno-egzystencjalne (Gestalt), gdzie depresja traktowana jest jako „niemożność sięgnięcia po drugiego [człowieka], a tym samym niemożność sięgnięcia po relację”[1]. Drugą inspiracją do takiego relacyjnego traktowania depresji były koncepcje psychodynamiczne, czy rozwojowe, w których zakładamy, że to, co obecne w związku dwojga dorosłych ludzi, w jakiś sposób odzwierciedla wczesną dynamikę relacji z opiekunami i odtwarza, czy powtarza różne wzorce nieumiejętnego bądź nieskutecznego sięgania. W Gestalcie powiedzielibyśmy o usztywnionym gestalcie, niedomkniętej figurze sięgania po potrzeby, czy niedomkniętym cyklu doświadczania i wyrażania emocji. W takim ujęciu nie sposób uważać, że dana osoba z pary „nabawiła” się depresji i wniosła ją do relacji, psując ją. Jako dzieci w bliskiej relacji z opiekunami nabywamy (lub nie) skłonności do usztywnionej depresyjności. Kształtuje się ona w wyniku wczesnej utraty lub niedostępności (fizycznej lub emocjonalnej) ważnego opiekuna, które nie są wystarczająco wsparte i odzwierciedlone przez pozostałe osoby tworzące środowisko dziecka. Potem, gdy wchodzimy w bliski związek miłosny i powtórzą się w nim niektóre elementy z relacji z pierwotnym obiektem, usztywniamy się w depresyjnym reagowaniu, które może wyrażać się w takich skryptach jak: „tak naprawdę niczego nie potrzebuję od ciebie!”; „powinnaś/powinieneś być dla mnie zawsze dostępna/-y”. Ponieważ w relacji miłosnej widzimy się z bliska, okazuje się, że druga osoba nie jest w stanie zaspokoić tak wspaniale i czule, jak tego pragnie osoba pierwsza. Może to wzbudzać rozpacz, żal lub wściekłość z powodu poczucia odrzucenia, które bywają nieadekwatne do skali wydarzenia.Dlatego też zwracałyśmy uwagę na pracę nad elementami relacji partnerskich, które sprzyjają aktywowaniu depresji (!), a nie temu, „jak sobie z depresją radzić”.
Zaskakującym było to, że tzw. pole (dla potrzeb tego tekstu przyjmijmy, że są to elementy rzeczywistości postrzegane przez podmioty oraz emocjonalny klimat całości) pary z doświadczeniem depresji niekoniecznie jest stricte depresyjne. Można by się spodziewać klimatu bezruchu, niemocy, nicości i niemożności. Tymczasem często pole pary doświadczającej depresji, która przychodzi po pomoc jest dużo bardziej dynamiczne i energetycznie naładowane – więcej w nim skargi, pretensji, urazu i złości. Jednocześnie uczucia te często tlą się jakby pod powierzchnią, nie poddają się łatwo wyrażeniu.
[1] Takie rozumienie depresji pojawia się w książce Francesetti G., Gecele M., Roubal J., Psychoterapia Gestalt w praktyce klinicznej, Wydawnictwo Harmonia, 2016
Potrzeby w związku
W trakcie warsztatów uczestnicy mieli okazję doświadczać siebie i relacji z partnerem w kilku wymiarach, które uznałyśmy za istotne dla dynamiki depresyjnej.
Po pierwsze: POTRZEBY, czyli to, co się wiąże z dawaniem i braniem w związku. Sprawdzaliśmy, na ile partnerzy znają swoje własne potrzeby, czy mogą i umieją je komunikować, wreszcie czy dają sobie prawo potrzebowania i brania, czy są bardziej skłonni dawać. W związku z depresją można się spodziewać, że silniej będzie obecna chęć dawania, która często stanowi odwróconą potrzebę brania, a przejawia się mechanizmem profleksji („działam na rzecz innych w taki sposób, w jaki bym chciał sam być obdarowany”). Wiąże się to z takimi trudnościami jak branie odpowiedzialności za uczucia partnera, odgadywanie jego potrzeb, a pomijanie własnych. Skutkuje to poczuciem, że partner mnie nie zauważa oraz (czasami) błędną strategią, by dać z siebie jeszcze więcej.
Granice w relacji
Drugi temat dotyczył GRANIC, czyli między innymi tego, w jaki sposób dbać o siebie w dawaniu, czy braniu, wspieraniu, czy byciu wspieranym. Zagadnienie to wprowadzało kwestię różnic i różnicowania się, czyli tego, jak sobie radzimy w relacjach, gdy jedna i druga strona chce czegoś innego. Możemy wejść w rywalizację, czyje potrzeby są ważniejsze, czyje rozwiązania sensowniejsze. Możemy się wycofać z kontaktu, gdy towarzyszy nam niepokój o to, że wypowiedzenie naszych preferencji zagrozi relacji. Możemy też w konsekwencji ujawniających się różnic w związku zaprzeczać sensowi jego istnienia („atakować więź”) z lęku, że te różnice nie pozwolą uzyskać zadowalającego i pełnego miłosnego połączenia z drugą osobą. Im silniejsze potrzeby fuzji (idealnego połączenia, niezróżnicowania), tym trudniej jest przyjąć, że jako dwie odrębne osoby – różnimy się.
Pojawienie się tematu granic często ujawnia, jakie trudności posiadają pary. W związku z depresją dotyczy to trudności w wyrażaniu niektórych uczuć, a szczególnie: złości, smutku i bezradności. Charakterystyczne w depresji „zatrzymanie” (mechanizm retrofleksji) oznacza odwrócenie wektora uczuć, które pierwotnie były skierowane na zewnątrz, ale nie mogły być w pełni przeżyte, czy wyrażone w kontakcie z drugą osobą. Niewyrażanie z kolei może prowadzić wtórnie do stagnacji, udepresyjnienia, czy zastygnięcia pary w utrwalonej, dysfunkcyjnej pozie.
Wyrażanie uczuć
Kolejne zagadnienie dotyczyło więc WYRAŻANIA UCZUĆ, czemu towarzyszyły takie pytania: „jak ja mogę wyrażać siebie, kiedy jestem w związku z tobą?”;„Na co mam wpływ, żeby mówić, być usłyszaną/nym?”, „W jaki sposób i z jakich względów powstrzymuję swoją ekspresję?”. Ćwiczenia pokazywały ciekawy paradoks: często z obawy przed tym, że wyrażenie uczuć spowoduje powstanie napięcia lub rysy między nami, hamujemy żywą wymianę w parze (np. dotyczącą myśli, emocji lub dotyku). To trzyma parę w depresji razem (albo: „trzyma parę razem w depresji” – wieloznaczność wskazana). Tymczasem, jeśli na bieżąco wyrażamy siebie, unikamy zbędnego kumulowania napięcia – taka życzliwa, bezpieczna i swobodna relacja może znacząco pomagać w odchodzeniu od doświadczenia depresyjnego. W takim układzie istnieje między dwojgiem przestrzeń do zaciekawienia się sobą nawzajem i wzajemnymi intencjami (częstym problemem jest reagowanie na nasze osobiste założenia dotyczące partnera, a nie na to, co on/ona rzeczywiście wobec nas robi i z jaką intencją).
Bliskość i dystans
Pojawienie się owej przestrzeni dla różnic pomiędzy partnerami umożliwiło poszukiwanie odpowiednich dla siebie BLISKOŚCI I DYSTANSU. Ważnym założeniem było to, że ambiwalencja jest naturalna, bliskość się zdarza i nie może być zafiksowana raz na zawsze. Elementem depresyjnym w relacji jest swoiste zawieszenie spojrzenia na romantycznym uniesieniu symbiozy i przeżywanie bólu straty ilekroć nie jest między nami „słodko” i blisko, co wiąże się z trudnością w przeżywaniu frustracji.
Ważnym apektem pracy z parami w grupie, była możliwość obserwowania nie tylko własnej relacji, ale widzenie siebie w lustrze innych par, które stawały się punktami odniesienia i zaciekawienia oraz – świadkami trudów i zasobów pary. Poza tym, jak zauważa Esther Perel, zamykanie się w parze, (które manifestuje się w popularnym stwierdzeniu „jesteś całym moim światem”) skutkuje przeciążeniem relacji, ponieważ wzajemne oczekiwania stają się nie do udźwignięcia dla jednej osoby. Dlatego tak ważne jest, byśmy wszyscy mieli bliskie, poza-związkowe relacje.
Jesteśmy pełne szacunku i uznania dla pracy, jaką wykonuje każda para, decydując się na pokazywanie siebie jako pary i jako osobnych ludzi przed grupą innych par.
Skoro depresja rodzi się w relacji, jako konsekwencja deprywacji potrzeby opieki we wczesnym dzieciństwie, można spodziewać się, że w relacji również następuje jej leczenie. Związki miłosne wzbudzają silne uczucia – nadzieję na bliskość i otrzymanie opieki, zarazem wystawiając nas na frustrację tych potrzeb i bolesne rozczarowania. Profilaktyką "relacyjnej depresji" byłoby w tym kontekście: 1. dbanie o to, byśmy byli różni, co pozwala na regulowanie dystansu i ciekawienie się sobą wzajmnie; 2. przyjęcie założenia, że obie strony mają prawo prosić, dawać, dostawać/brać, frustrować się, odmawiać, wyrażać wszystkie emocje oraz być wdzięcznymi
Natalia Żuk-Michałowska – certyfikowana psychoterapeutka Gestalt i socjolożka. Absolwentka Szkoły Psychoterapeutów i Trenerów Grupowych Instytutu Integralnej Psychoterapii Gestalt. Pracuje w prywatnym gabinecie w Łodzi z klientami indywidualnymi, parami i grupami; jest redaktorką w magazynie Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Gestalt „Fenomen Psychoterapii” (nataliazuk.pl)
Anna Bal – psychoterapeutka humanistyczno-egzystencjalna (Gestalt), pracuje w Warszawie prowadząc psychoterapię indywidualną oraz par. Umiejętności terapeutyczne szkoliła w Moskiewskim Instytucie Psychoterapii Gestalt (w Odessie i Kaliningradzie) oraz Instytucie Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Prowadzi terapię również w języku rosyjskim. (annabal.pl)